Oby La La Land czy tegoroczny Greatest Showman były jakimś początkiem lepszych musicali w naszych czasach bo nie wiem dlaczego ten gatunek umarł. Co do "Amerikanina" to film jak na lata 50 według mnie świetny, kapitalna scenografia, kostiumy, muzyka, taniec, gra aktorska przede wszystkim Kellego, ale także pozostałych aktorów. Scenariusz trochę banalny, momentami śmieszny kiedy Kelly, Levant i Guetary siedzieli w kawiarni i Kelly mówił Guetaremu o swoich problemach miłosnych :) Jednak musicale przeważnie mają mieć prostą i nie skomplikowaną historie, więc nie uważam by scenariusz był minusem.