Gdyby nie to, że mam abonament w CC i wczoraj byłem na seansie niespodziance, to bym w życiu tego filmu nie obejrzał. Mój główny zarzut, toże dosłownie nic nie jest wyjaśnione. Co osoba, to inne hipotezy odnosnie śmierci męża. Jedynie, jak to ujął adwokat głównej bohaterki, że nie ma faktów, są same domysły (czy jakoś tak). I taki jest cały film. Oparty na domysłach. Każdy dialog, każde wspomnienie mogło być spreparowane bądź zmyślone. Gra aktorska. Wszyscy grali tak sztywno, nijako i bez emocji. Jedynie prokurator był żywiołowy i energiczny. Ale z aparycji to w ogóle nie pasował. Bardziej bym go widział z bejsbolem w ręku :)
Ja mam co prawda miałam zupełnie inny odbiór filmu, ale lepiej bym prokuratura nie opisała xD Tylko bejsbola i maczugi z kolcami mu brakowało :)
Ja mam co prawda zupełnie inaczej odbiór filmu ale lepiej nie opisałabym prokuratura xD Tylko bejsbola i maczugi z kolcami mu brakowało :)
"...nic nie jest wyjaśnione". No właśnie, myślę, że pani reżyser/scenarzystka zakpiła sobie z widza. Ten film prowadzi do kulminacji, której po prostu nie ma. Można to wyjaśnić pan zginął ale nie powiemy jak i oglądajcie to jak nie powiemy 2h 30 min. No i elo.
Jak by tu się cieszyć z rozprawy po śmierci męża? Czy miałby być na końcu epicki finał? Film kończy się pójściem spać z psem. Zwyczajna sprawa. Dla mnie kulminacją jest właśnie brak kulminacji. Jak mówiła główna bohaterka, wygrała rozprawę ale nie ma za to żadnej nagrody (choćby romantycznej z adwokatem). Nagrodą jest brak kary. Oczywiście taki zabieg nie każdemu się mógł spodobać, bo filmy przyzwyczaiły nas do innego umieszczania momentu kulminacyjnego i stopniowania napięcia. Można też powiedzieć, że autorzy nie mieli pomysłu na lepsze zakończenie, ale według mnie wyszło im to całkiem zręcznie. Zastanawia mnie tylko to ukrywanie różnych rzeczy przez twórców - bohaterka jest zawsze zimna i "opanowanana", ale gdy zaczęła łkać przy lodówce to powiedziała że już jest zmęczona płaczem, kiedy widz do tej pory ani razu nie widział żeby płakała. Twórcy więc nie tylko ukryli dowody (np mieliśmy wizualizacje rozmowy z nagrania, ale gdy przestało być jednoznacze to słyszeliśmy już tylko dźwięk), ale i emocje. Zastanawia mnie co ten brak emocji miał przekazać. Że w mediach widzimy jedynie wycinek tego co ludzie przechodzą w czasie batalii sądowych? Jak sama forma zakończenia mi odpowiada, to mam problem z dostrzeżeniem puenty.
A z drugiej strony, to czy nie na tym polega wybitność tego filmu? My jako widzowie otrzymujemy niemalże taki sam skrawek historii jak sąd. W trakcie filmu sami dochodzimy przyglądając się materiałom źródłowym oraz procesowi, czy Sandra zabiła czy wydarzyło się kompletnie coś innego. Ten film pokazuje dramat tego, w jaki sposób orzeka się o czyjejś winie lub jej braku. W tym przypadku było zbyt mało wiadomych, a zbyt dużo domysłów, aby dowieść morderstwa, dlatego Sandra została uniewinniona. Ale z drugiej strony nie było też zbyt wielu twardych dowodów na to że mężczyzna popełnił samobójstwo. I my jako widzowie wychodzimy z kina lub kończymy film w takim sam sposób jak sędzia wychodzi z sądu. Każdy z nas na pewno w trakcie seansu opowiadał się za jedną z opcji. Podobnie jak sędzia, nie wiemy co siedzi w głowach bohaterów, nie wiemy co było kłamstwem, a co prawdą. Nie wiemy co kto komu zrobił w trakcie szamotaniny małżonków, nie wiemy czy Daniel słyszał rodziców stojąc na zewnątrz w domu czy w jego środku. I podobnie jak bohaterowie pod koniec po procesie mówią o braku ulgi, o braku katharsis i domknięcia spraw. Twórcy specjalnie wywołują w nas takie uczucia, aby pokazać, że pomimo że wyrok zapadł, to niedopowiedzenia i luki dalej pozostają nierozwiązane. Uważam, że to nie jest wadą filmu, że uświadamia nas o tym że prawda i sprawiedliwość to kruche pojęcia.
Dla mnie ten film nie był wybitny. Był po prostu nudny. Jak pisałem wyżej, także aktorzy grali beznamiętnie. 0 emocji (poza prokuratorem). Ja osobiście nie lubię takich filmów, gdzie dosłownie nic nie jest wyjaśnione. Film ma na celu zapewnić rozrywkę, odprężyć, a nie szukać stu różnych teorii dlaczego tak, a nie inaczej.
Widzisz, to twoja opinia, że film ma być odprężający i rozrywkowy. Dla mnie film ma dostarczyć dobrych wrażeń, czy to odmóżdżających, czy to intelektualnych, czy estetycznych. Trochę szkoda, że patrzysz na to przez pryzmat tego, że film był wymagający intelektualnie, bo nie wiem czemu miało to by być wadą. Każdemu się może podobać co innego, i to okej, że do Ciebie nie dotarł, ale zarzucanie mu niejednoznaczności jako wady, bo wymaga wysiłku intelektualnego nie jest dobrym kryterium do oceny filmu, który z natury taki miał być. To tak jakbym poszedł do kina na Szybkich i wściekłych 10 i wyszedł zawiedziony, że było mało dysput filozoficznych na temat istoty ludzkiej egzystencji. Wiem, że to był dla Ciebie pokaz w ciemno, ale to nic nie zmienia w tej kwestii, poza tym że mogłeś oczekiwać od seansu rozrywki.
Co do braku emocji u aktorów, to scena kłótni Sandry z mężem była wyzuta z emocji? Czy gdy jedzie samochodem z domu do hotelu? Albo gdy unosi się w trakcie procesu podczas zeznań psychoterapeuty? A Daniel nie płakał praktycznie przez pół filmu? Poza tym sceny w których Sandra jest neutralna emocjonalnie mają zasiać ziarno niepewności w widzu, by nie wnioskował na podstawie jej emocji o jej winie lub braku.
Widzisz, to twoja opinia, że film ma być odprężający i rozrywkowy. Dla mnie film ma dostarczyć dobrych wrażeń, czy to odmóżdżających, czy to intelektualnych, czy estetycznych. Trochę szkoda, że patrzysz na to przez pryzmat tego, że film był wymagający intelektualnie, bo nie wiem czemu miało to by być wadą. Każdemu się może podobać co innego, i to okej, że do Ciebie nie dotarł, ale zarzucanie mu niejednoznaczności jako wady, bo wymaga wysiłku intelektualnego nie jest dobrym kryterium do oceny filmu, który z natury taki miał być. To tak jakbym poszedł do kina na Szybkich i wściekłych 10 i wyszedł zawiedziony, że było mało dysput filozoficznych na temat istoty ludzkiej egzystencji. Wiem, że to był dla Ciebie pokaz w ciemno, ale to nic nie zmienia w tej kwestii, poza tym że mogłeś oczekiwać od seansu rozrywki.
jestem właśnie po obejrzeniu filmu.. zastanawia mnie jednak jedna rzecz - gdyby Sandra rzeczywiście wypchnęła/uderzyła Samuela dlaczego nie było żadnych śladów/uszkodzeń barierki. Gdyby uderzyła go jakimś ciężkim przedmiotem byłyby wtedy mikroślady krwi na jej ubraniu, na jej skórze lub na podłodze/ścianach balkoniku; gdyby się z nim szamotała Samuel by się instynktownie bronił więc były ślady pod paznokciami a ona miałaby zadrapania... dodatkowo najczęściej jak ktoś się z kimś szamoce to uszkodzeniu ulega balustrada balkoniku... a podczas całego filmu nie ma mowy o jakichkolwiek innych śladach niż 3 krople na drewutni :-(
Czy ty nie rozumiesz ze tu nie chodzi o to kto kogo zabił? Sandra powiedziała do adwokata: czy mi wierzysz czy mnie oceniasz ? Ludzie nauczyli się po prostu oceniać świat i każdy ocenia to samo inaczej. Nie ma dowodu, nie ma zbrodni. Reszta to hipotezy.
" wybitność" xddd chyba dobrych filmów nie widziałes. Ten film ma za zadanie nas wkurzyć i stracić czas. Ponad 2.5h
Ambitne kino właśnie się tym charakteryzuje, że nie podaje rzeczy na tacy. Niektórzy ludzie powinni zostać przy durnych komediach romantycznych a nie oceniać znakomite dzieło na 3 bo nie umieją myśleć.
Przestan płakać. Wytrzyj nosa i Idź sobie na Marvela, patrząc na Twój komentarz zapewne tylko taki poziom filmu da ci rozrywkę. I nie zapomnij obejrzeć dogrywki po napisach, wtedy wszystko wyjaśniają jak wół o co chodzi, bo przecież ciężko się domyślić...
Ty wyszedłeś po godzinie z kina??? Dosłownie poznajemy coraz to więcej kontekstu podczas oglądania filmu, a na koniec jest wszystko wyjaśnione. Jak powiedziała kuratorka musimy uwierzyć w jedną wersję wydarzeń.
Polecam zapoznać się z najprostszymi podstawami Kryminalogii, Kryminalistyki i wyglądu rozpraw sądowych a potem zabierać się za takie filmy. Nie rozumie filmu a pierwszy do recenzowania.
Nie miała wpływu na werdykt. Zdecydowały zeznania syna. Nie wiadomo czy prawdziwe.