jedynie słuszny Robin Hood. Absolutnie kultowy serial z rewelacyjną ścieżką dźwiękową.
30-latek potwierdza :) I też minimalnie wolę Praeda, ale Connery również jak najbardziej może być i odcinki z nim także bardzo lubię - są generalnie tylko minimalnie słabsze i jest tam sporo bardzo dobrych odcinków. Tak więc zdecydowanie nie należę do osób uznających tylko odcinki z Praedem. Trochę mi szkoda tych, którzy nie lubią Connery'ego, bo tracą w ten sposób połowę serialu ;) Ale generalnie ten serial uwielbiam nie za samą postać Robina (bardziej lubię np. Małego Johna czy Nasira, piękne plenery, muzykę, a przede wszystkim genialny klimat).
Ten serial to absolutna legenda, jedna z najpiękniejszych rzeczy, na jakie natrafiłem w życiu, mój ulubiony serial (równać się z nim może tylko Twin Peaks). Co prawda ostatnio pojawiło się sporo dobrych seriali, które też bardzo lubię, ale Robin of Sherood jest jedyny i wyjątkowy.
Dlaczego szkoda i dlaczego tracą? :) Na pewno dziwiłabym się ludziom, którzy stwierdzają, że nie lubią Connery'ego nie oglądając tej części serialu i rezygnując przez sam fakt odejścia Michaela Praeda, bo w taki sposób oceniać niczego nie można. A jeśli ktoś obejrzał i ocenił wedle własnego gustu, to z pewnością nie czuje się przez to szczególnie pokrzywdzony. :)
Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic do tych ludzi. Po prostu lubią i oglądają tylko połowę serialu :) Ci którzy lubią cały serial mają dwa razy tyle radochy :)
Chyba tytuł mojego tematu został trochę źle zrozumiany. Otóż oglądałem i uwielbiam cały serial, nie tylko odcinki z Pread'em.
Jest to ulubiony serial mojego dzieciństwa i zawsze chętnie do niego wracam kiedy tylko mam okazję, podobnie jak do muzyki zespołu Clannad, przy której lubię się relaksować.
Jason Connery również był dla mnie świetny w tej roli. Po prostu Michael Pread jako Robin Hood tak bardzo zapadał w pamięć, że stał się niejako wzorcem tej postaci, nie tylko dla mnie zresztą. Dlatego każdy kolejny aktor który wcielał się w tą rolę w serialach czy filmach był i jest często właśnie do niego porównywany, jako tego niedoścignionego wzorca.
Pewnie dlatego rola Jasona Connery'ego wypadła w cieniu kreacji Pread'a i jest oceniana trochę gorzej. Co nie zmenia faktu że Connery według mnie poradził sobie w tej roli znakomicie i serial z nim w roli głównej nic nie stracił ze swojej magii.
Dokładnie. Ale jest jednak sporo osób uznających tylko Praeda, a tych lubiących tylko Connery'ego jest wyraźnie mniej. Podejrzewam, że gdyby było odwrotnie - najpierw Connery, potem Praed, to wówczas niektórzy by uznawali tylko Connery'ego. Po prostu prawo pierwszeństwa i przyzwyczajenia ;)
Jak fani serialu z pewnością wiedzą - twórcy chcieli zrobić serial, w którym pojawia się postać Robina z dwóch legend - jedna, że pochodził z ludu, druga - z saksońskiej szlachty. Siłą rzeczy musiało wystąpić dwóch aktorów i według mnie obaj zagrali świetnie! Pamiętam, że kiedy pojawiły się pierwsze odcinki z Jasonem byłem zły, że to nie Michael - a potem okazało się, że magia nadal działa!
A dla relaksu oglądam sobie czasem to (i podobne): https://www.youtube.com/watch?v=bTAeDZ7rKU4
Heh, nie musisz ryzykować :P Twoje stwierdzenie jest jak najbardziej słuszne :)
Żaden film, ani serial nie ma tej magii, niesamowitego klimatu - który wywołuje dosłownie ciarki (nie strachu oczywiście xP), oraz fantastycznej muzyki Clannadu :)
Masz całkowitą rację. Zawsze twierdziłem że ten Robin Hood jest nie do pobicia. A holywoodzkie próby (najpierw delikatnie mówiąc kiepski "Książę złodziei", a teraz koszmarek Ridleya Scotta) przeniesienia przygód Robina w kapturze tylko umacniają mnie w tej opinii.
Mnie Ojciec zrobił wtedy miecz z drewna, na którym wykaligrafowałem sobie "ALBION":).
Oj robiło się , robiło .
I miecze i łuki.
A naparzanie się na kije to już był całkiem standard. :-)
Ile razy człowiek miał paluchy do krwi poobijane.
Sińce na rękach i nogach to była normalka.
Tylko matki się nie mogły nadziwić , że po zabawie w Robin Hooda dzieciaki poobijane jak po meczu rugby :-)
Przecież on z łuku strzelał :-))))
Mnie się film Scotta generalnie podoba, ale to oczywiście nie to co niepowtarzalny RoS, to po prostu coś innego, mieszanka "Gladiatora" i "Królestwa niebieskiego". Film z Costnerem jest natomiast bardzo średni.
Przecież Robin Hood to tylko i wyłącznie film z Costnerem. Ten serialik to była kwintesencja kiczu i żenady a ten nowszy Scotta był taki sobie.
A co to ma za znaczenie komu kibicuję i kogo mam w avatarze. Wyraziłem swoją subiektywną opinię, że ten serial to kicz i żenada, nie ma dla mnie znaczenia, że dla większośći ludzi to jest klasyk. Podobnie z serialem Miasteczko Twin Peaks, dla większośći ludzi to klasyka wśród seriali i jest traktowany jako jeden z lepszych a dla mnie to porażka wielka w której nie mogłem się zorientować o co chodzi i był nudny jak cholera, jedynie muzyka była świetna.
No właśnie dla mnie zupełnie na odwrót. Kicz, sztuczność, popelina, tandeta w stylu Hollywood i kompletny, ewidentny, bezwzględny, definitywny brak jakiegokolwiek klimatu. To Robin Hood z Costnerem. No to powystawialiśmy sobie subiektywne opinie. Dziękuję, do widzenia. Pozdrowienia z Luksemburga.
Nie potrafię tego ogarnąć, że ludzie nie widzą tego kiczu w tym marnym serialiku. I przecież właśnie w Robinie z Costnerem był taki klimat, że mógłbym ten film codziennie oglądać.
Film z Costnerem jest pod każdym względem słabszy od serialu "Robin of Sherwood". Wydmuszka z Hollywood pod hamburgerów bez żadnego klimatu z plastikowymi mieczami i przeciętnym soundtrackiem oraz mało wyrazistymi postaciami poza postacią szeryfa. Kicz z Hollywood.
Przecież to właśnie ten serialik to była kwintesencja kiczu i żenady. Wszystko to co napisałeś było w tym nędznym serialiku a wersja z Costnerem to jeden z lepszych filmów w historii kina bez podziału na kategorie.
No i co z tego ? Tamci aktorzy to jacyś pajace, którzy o aktorstwie nie mają pojęcia, w przeciwieństwie do Rickmana i Freemana.
Oj ile w tym stwierdzeniu prawdy. Od kilku lat z przyjemnością w szukam "smaczków dzieciństwa". Obecnie to proste- internet daje nieograniczone możliwości "cofania się w czasie". A co wyjątkowo sympatyczne- przy każdym filmie, bajce czy serialu z lat dzieciństwa znajduję takie same komentarze, zostawione przez ludzi z mojego pokolenia. Fajna sprawa.
Ostanio znalazłem swój dawny łuk. Obowiązkowo prostokątny profil. Cięciwa z kabla do wieszania prania.No to co? Ruszamy do lasu nawalać się dróżynowo? Robin ...... Robin ....... Guliczitaa.... Dum, Dum
Dzisiaj w nocy na jakimś tam kanale przypadkiem wlewając piwo trafiłem na jeden z pierwszych odcinków tego serialu i wszystko mi się przypomniało. Zawsze wracam do motywów, czy sobie przypomnę coś z muzyki Clannad i posłucham, ale ogólnie cały serial nie ma sobie równych zarówno w serialu jak i w pełnym filmie.
to Fakt ! Kiedys nawet dyskutowalismy o tym z kumplami . Niestety film o wikingu nie powstanie nigdy
JA jestem z rocznika 82 i dla mnie ten serial to był kicz i żenada. Dla mnie jedyny prawdziwy Robin Hood to ten z Kevinem Costnerem.
Dla mnie jest na odwrót. Tego żałosnego serialiku nie byłem w stanie oglądać a film z Costnerem mogę oglądać codziennie dla mnie to arcydzieło kina
W filmie z Costnerem dobra jest jedynie piosenka w wykonaniu Adamsa i Rickman jako szeryf,sam Costner w roli Robina to jakieś nieporozumienie na dodatek twórcy tego filmidła zapożyczyli parę pomysłów z RoS więc jednak taki żałosny to on nie był.
Dla mnie ten gość co grał Robina w tym serialiku to nawet butów by nie mógł czyścić Costnerowi, przecież ten gosć z serialu wyglądał jak ciota i sie nie nadawał do niczego.
Widać że nie oglądałeś tego serialu,można to wywnioskować po twoich durnych,niczym nie popartych wypowiedziach.
Pewnie, że całego nie oglądałem. Ze dwa odcinki za małolata pamiętam próbowałem obejrzeć bo wszyscy tak zachwalali, ale to była dla mnie katorga. Nawet to dziadostwo leci w telewizji na TVS i próbowałem to wczoraj obejrzeć to po jakiś 10 minutach wyłączyłem , bo to kicz straszliwy i ten Robin Hood wygląda jak spedalona ciota.